Łączna liczba wyświetleń

środa, 24 września 2014

Rozdział 6

                             CZYTASZ? ZOSTAW KOMENTARZ ZE SWOJĄ OPINIĄ :)


Neymar ubrał się i pojechał na trening. Siedziałam na kanapie zmęczona i taka pusta. Tak, jakby ktoś zabrał cząstkę mnie. W sumie Ney zrobił to. Nie byłam już dziewicą. Dziwnie czułam się w swojej nowej wersji, ale zaczęłam się przyzwyczajać. Wzięłam szybki prysznic, który zmył ze mnie nocną atmosferę i poranne stresy. Wyszłam spod prysznica zawinięta w ręcznik. Usłyszałam pukanie do drzwi. Niepewnie podeszłam i je otworzyłam. Stał w nich Bartra. Szybko je zamknęłam, ale on dalej pukał. Z wściekłym spojrzeniem wpuściłam go do domu.
- Czego chcesz? - spytałam.
- Pogadać - odparł smutno.
- Nie mamy o czym Marc.
- Ohoho, właśnie mamy.
- Daj mi chwilę - westchnęłam i poszłam ubrać się. Założyłam spodnie dresowe i jakąś koszulkę, którą zostawiłam u Neymara, gdy nocowałam z Davim. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam do salonu. Marc siedział rozwalony na kanapie. - Mógłbyś się nie zachowywać jakbyś był w oborze? - skarciłam go. Szybko usiadł do pionu. - Napijesz się czegoś?
- Może wody - uśmiechnął się do mnie. Przewróciłam oczami i poszłam po napój.
- Trzymaj - podałam mu szklankę. - Więc czego chcesz?
- Nie możesz być z Neymarem.
- Właśnie, że mogę... A co więcej Marc, ja z nim jestem!
- Zostawi cię, czy ty tego nie rozumiesz?! - wstał szybko.
- Siadaj, albo zaraz stąd wyjdziesz - zmroziłam go wzrokiem. Szybko posłuchał mojego polecenia. Usiadł koło mnie i chwycił mnie za ręce. Próbowałam mu się wyrwać, ale był silniejszy. - Puszczaj - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Spojrzał mi w oczy, głęboko.
- Ja nigdy nie zrobię ci krzywdy - po tych słowach trochę się rozluźniłam. Nie wiem dlaczego, ale nie czułam się przy Marcu przestraszona czy zdenerwowana. Byłam przy nim bezpieczna. - Obiecuję ci to - zbliżył swoją twarz do mojej.
- Wierzę ci Marc, ale ja kocham Neymara... - wyszeptałam. - Nie możemy być razem - dotknął delikatnie swoimi ustami moich warg. Nie był to jeszcze pocałunek, raczej sprawdzian. Sprawdzał, na ile mu pozwole i nie zdziwił się, gdy w ogóle nie zaprzeczyłam. Objął swoimi ustami moje. Tak, teraz to jest pocałunek, pomyślałam. Przymknęłam oczy i oddałam całą siebie dla Marca. W tym pocałunku pokazał swoje wszelkie uczucia: smutek, radość, miłość, nadzieję, ból... Zszedł z pocałunkami na szyję. Jęknęłam cicho zakrywając usta.
- Neymar nie traktuje cię jak kobietę - wyszeptał do mnie. - Dla niego jesteś dalej dzieckiem siedemnastoletnim.
- Nieprawda... - otworzyłam niepewnie oczy. - Nie jestem już dzieckiem.
- Jesteś już kobietą - uśmiechnął się.
- W stu procentach - spojrzałam mu prosto w oczy.
- A... - zaniemówił. - Dla mnie zawsze nią byłaś i będziesz.
- Marc... - pocałował mnie bardziej nachalnie i położył swoje ręce na mojej talii. Ułożył mnie na kanapie i zaczął zdejmować bluzkę. Przejechałam palcami po jego nagiej klatce piersiowej i westchnęłam głośno. Zaśmiał się i znowu pocałował. Miałam sięgnąć do jego rozporka, gdy usłyszałam odgłos silnika samochodu Neya. Szybko zrzuciłam z siebie zdziwionego Marca i rzuciłam mu koszulkę. Ubrał ją dokładnie w momencie, gdy do domu wszedł Neymar. Spojrzałam speszona na Bartrę, ale on był nadzwyczaj spokojny. Do salony wszedł mój chłopak. Uśmiechnął lekko na mój widok, ale mina mu zrzedła, gdy zobaczył siedzącego obok mnie przyjaciela.
- Hej skarbie - powiedział.
- Cześć - uśmiechnęłam się.
- Hej kotku - rzucił mu Bartra i podszedł przywitać się z Neyem. Szybko wstałam z kanapy i przytuliłam się do Brazylijczyka. Zapach jego perfum i mieszanki czegoś, co było tylko jego zawrócił mi w głowie.
- Co tu robisz Marc? - spytał zdziwiony.
- Siedzę, a właściwie stoję.
- Luis szukał cię cały czas.
- Nie chciało mi się iść dzisiaj, wolałem pogadać z Luisą - uśmiechnął się do mnie.
- O czym tak długo gadaliście?
- O... - zaczął Marc, ale szybko mu przerwałam.
-... O miłości - zaśmiałam się. - Marc zakochał się w jakiejś Hiszpance i nie wie co robić.
- Tak... Chyba już pójdę - powiedział Bartra. Przybił z przyjacielem piętkę, a mnie pocałował delikatnie i powoli w policzek. Puścił mi oczko i wyszedł. Ney od razu podszedł do mnie i chwycił w talii.
- Jak się czuje moja księżniczka - pocałował mnie w policzek.
- Obolała - zaśmiałam się.
- Przepraszam - szepnął mi do ucha.
- Nic się nie stało - pocałowałam go delikatnie stając na palcach. - Było nieziemsko.
- Cieszę się - podniósł mnie i teraz byliśmy na równi. Zadzwonił mój telefon. Neymar odstawił mnie, a ja pobiegłam do kuchni i odebrałam. "Yhyym", powtórzyłam kilka razy i poszłam się ubrać.
- Muszę lecieć do domu - westchnęłam cicho.
- Będę tęsknił - powiedział cicho udając, że płacze. Podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam. Nasze języki stanowiły teraz jedność. Potrafiły szybko się odnaleźć i dać jak najwięcej rozkoszy za każdym razem. Wybiegłam z domu chłopaka i szybkim krokiem przeszłam ulicami Barcelony do domu brata. Świeże katalońskie powietrze pozwalało idealnie oczyścić umysł. Otworzyłam drzwi i weszłam do salonu.
- Co się stało tak ważnego, że nie mogło zaczekać? - spytałam. Zza rogu wychyliła się Isabel. Płakała. Potem do pokoju wszedł Daniel, również zapłakany. Ale to nie były łzy smutku, a szczęścia. Is podeszła do mnie i mocno przytuliła, a potem wyciągnęła w moją stronę jakiś mały przedmiot. Test ciążowy z wynikiem pozytywnym. Uśmiechnęłam się szeroko i ze łzami w oczach podeszłam do Daniela.
- Nareszcie - powiedział cicho. - Cztery lata starań - kolejna łza poleciała mu po policzku. Przytuliłam go mocno.
- To nie wszystko - powiedziała Isabel, która dołączyła do rodzinnego przytulasa. - Daniel...
- Pobieramy się - wyszczerzył się do mnie.
- Jejku... - z wrażenia musiałam usiąść. - Kiedy?
- Jak najszybciej. To znaczy... Jak będzie kasa - trochę posmutniał.
- Mogę wam pomóc finansowo - uśmiechnęłam się szeroko.
- Niby jak?
- Mam bogatego chłopaka - zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju. Gdy zniknęłam za rogiem pomachałam do Isabel, żeby do mnie przyszła. Usiadłam na łóżka i wzięłam kilka głębokich oddechów. Przyjaciółka weszła za mną do pokoju i zamknęła drzwi.
- Co jest mała? - spytała wyraźnie przestraszona moim zachowaniem.
- Mam kłopot...
- Jesteś w ciąży?!
- No coś ty.
- To nie rozumiem... - powiedziała wyraźnie zmieszana.
- Kocham Neymara...
- To chyba dobrze - puściła mi oczko.
- Jest moim pierwszym - chrząknęłam i zaczęłam drapać skórki przy paznokciach.
- Gratuluję skarbie - przytuliła mnie mocno. - Jejku, moja mała Lu jest kobietą - szepnęła, a właściwie zaszlochała. - Ale gdzie problem?
- Problemem jest jego przyjaciel...
- Piłkarz?
- Tak... Do tego cholernie przystojny...
- Ale co ci zrobił?
- Zakochał się we mnie... Nic takiego... - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Szybko wyrwałaś dwóch piłkarzy - zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne Is... Obaj mi się podobają, a dzisiaj prawie zdradziłam Neymara - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Ej, nie gadaj...
- I nie wiem co robić!
- Kogo kochasz?
- Neymara... - powiedziałam cicho.
- A ten drugi?
- Marc? Jest dla mnie taki kochany...
- Kochasz go?
- Chyba nie...
- To masz rozwiązanie -  pocałowała mnie w czoło. - Szybko zakończ znajomość z tym Marciem, bo masz dwóch, a zaraz nie będziesz miała ani jednego - pogroziła mi palcem i mocno uściskała.
- Dziękuję... I gratuluję - pocałowałam ją w policzek.
- Nareszcie się udało.
- Zawsze w was wierzyłam - puściłam jej oczko. - Który miesiąc?
- Drugi - odparła dumnie.
- Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra i matka?
- Teraz tak Lu i bardzo się z tego powodu cieszę - siedziałyśmy chwilę w żelaznym uścisku. Is wstała i podeszła do drzwi. - Posłuchaj serca kochanie - posłała mi buziaka i wyszła. Położyłam się na łóżku i przykryłam po czubek głowy kocem. Była południe, ale byłam zmęczona jak cholera. Zanim zasnęłam dokonałam ważnego wyboru w sprawie chłopaków.











       










Sorki że tak długo czekaliście, ale mam dużo nauki xD  Mam nadzieję, ze rozdział się podobał i z chęcią go skomentujecie :) Mam nadzieję, ze uda mi się 7 napisać na weekend :)

piątek, 19 września 2014

Rozdział 5

                                   CZYTASZ? ZOSTAW KOMENTARZ ZE SWOJĄ OPINIĄ :)            



Usiadłam roztrzęsiona na kanapie. Isabel przyniosła mi szklankę z wodą i spojrzała na mnie rozczulonym wzrokiem.
- Co jest? - spytała.
- On mnie chyba kocha...
- To chyba dobrze nie? W końcu znalazłaś sobie jakiegoś porządnego mężczyznę - uśmiechnęła się do mnie.
- Dzisiaj Bruna nas przyłapała, chciała do niego wrócić...
- Ale na czymś poważniejszym, czy całowaniu? - zaśmiała się.
- Podejrzewam, że doszło by do czegoś gdyby nie ona... Pewnie dalej u niego jest, a ja muszę z nim pogadać...
- Zadzwoń i zapytaj - uderzyłam się w głowę. Jak mogłam na to nie wpaść? Zaczęłam szukać telefonu. Przeszukałam kieszenie od spodni, bluzy... Nigdzie go nie było. Otworzyłam szeroko oczy.
- Jest u Neymara - powiedziałam cicho. - Odłożyłam go na stół jak zaczęliśmy - chrząknęłam i zaczęłam gestykulować rękami.
- Idź po niego. A, wieczorem nas nie będzie, masz wolną chatę - puściła mi oczko.
- Gdzie idziecie?
- Na kolację.
- Może zostanę u Neya i wam zostawię pusty dom - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu machając do Is. Starałam się iść jak najwolniej, żeby nie spotkać czasem Bruny w domu Neymara. Przeszłam obok pasaży sklepów. W końcu dotarłam pod willę piłkarza. Wzięłam oddech i niepewnym krokiem przeszłam przez bramę. Chciałam pukać do drzwi, gdy usłyszałam krzyki. Westchnęłam i usiadłam pod ścianą.
- "Daj mi w końcu święty spokój!"
- "Ale ja cię kocham!"
- "Zwłaszcza jak spałaś z innym!" - chwila ciszy. Krótka niestety.
- "Mogę zabrać dzisiaj na noc do siebie Daviego?" - spytała załamanym głosem.
- "Mały bardzo cię lubi, nie mogę mu zabronić kontaktów z tobą" - powiedział zmęczony całą tą atmosferą. Usłyszałam otwieranie drzwi i podniosłam się. Zapłakana Bruna minęła mnie szybkim krokiem. W przejściu stanął Neymar. Miał niewyraźną minę, był bardzo przygnębiony. Dopiero po chwili zauważył, że stoją obok niego. Uśmiechnął się do mnie blado i wyciągnął ręce. Bez wahania podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Weszliśmy do domu. Usiadłam na kanapie, Ney obok mnie.
- Długo czekałaś?
- Byłam w domu, ale zapomniałam telefonu... Potem może z 5 minut.
- Przepraszam...
- Za co? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie powinnaś była słuchać tej rozmowy. Chyba powinienem ci wszystko wyjaśnić...
- Jeżeli nie chcesz, nie mów. Rozumiem cię.
- Jesteś wspaniałą dziewczyną - podpełzłam do niego i położyłam się na nim. Ułożył się wygodniej i leżeliśmy wtuleni w siebie.
- Jesteś wspaniałym mężczyzną - pocałowałam go w policzek. - Sam dzisiaj jesteś?
- Na to wychodzi... Za godzinę Bruna zabiera małego.
- A ja sama siedzę u Daniela - westchnęłam. - Idą na kolację... - Podniósł się i spojrzał zadowolony na mnie.
- Hm... A może zostałabyś u mnie? - wyszczerzył się.
- A chcesz?
- Nawet bardzo - pocałował mnie delikatnie.
- To zrobię kolację - szybko wstałam i pobiegłam do kuchni. Gotowanie zajęło mi jakąś godzinę. Bruna zdążyła odebrać Daviego. Mieszałam w garnku, gdy usłyszałam kroki. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale nie odwróciłam się. Neymar złapał mnie w talii i pocałował w kark. Zadrżałam. Siłą odwrócił mnie do siebie i spojrzał mi prosto w oczy. Pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Oderwałam się od niego i wyłączyłam gaz pod garnkiem. Wróciłam szybko do Neya i zaśmiałam się. Pocałowałam go bardziej nachalnie niż on mnie. Zamruczał i chwycił moją twarz w swoje dłonie. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Coś mi przeszkadzało. Bluzka. Szybkim ruchem zdjęłam ją z Neya i spojrzałam napalonymi oczami prosto na niego. Uśmiechnął się łobuzersko i zaniósł mnie do swojej sypialni, cały czas całując. Położył mnie na łóżku i zdjął delikatnie moją bluzę i spodnie. Przełknęłam głośno ślinę. Zawisł nade mną, a po chwili wtulił się we mnie i położył na boku.
- Wiesz, że jeżeli nie jesteś jeszcze gotowa, zaczekam. Jeżeli nie chcesz tego robić ze mną... Nie będę zły - patrzył prosto w moje oczy. Mówił całkiem serio. Wzięłam głęboki oddech.
- Chyba jestem gotowa...
- To dla mnie zaszczyt - zaśmiał się i pocałował mnie. Rozebrał mnie do naga. Patrzył na moje ciało, a ja zaczerwieniłam się. Ale nie czułam się obnażona, czułam się akceptowana. - Jesteś taka piękna - szepnął przy moim uchu.
Nie byłam przygotowana na taki ból, który przeszył moje ciało. Neymar przytulił mnie i pomógł przejść najtrudniejszy moment. Potem było cudownie. Miałam łzy w oczach, emocje były ogromne.
- Jest inaczej - wyszeptałam w ciemności.
- W jakim sensie? - spytał lekko poddenerwowany.
- W dobrym - pocałowałam go delikatnie. Byłam tak zmęczona... Nie mówiąc już o bólu jaki dalej czułam. - Było idealnie, gdyby nie ból...
- Następnym razem.. - położyłam mu palec na ustach.
- Wiem, będzie lepiej - zaśmiałam się. Wtuliłam się w niego, głowę oparłam o ramię. Pasowaliśmy do siebie idealnie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Pamiętam tylko dzwonek do drzwi, który mnie obudził. Neymar poszedł otworzyć naszemu gościowi. Zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam do salonu. W przedpokoju stał Marc, uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Przeszkodziłem? - spytał, gdy mnie zobaczył.
- Nie - odparłam szybko, gdy Ney chciał palnąć coś głupiego. Podszedł do mnie i pocałował w policzek.
- Idę wziąć prysznic - podeszłam do Marca i przytuliłam go. Usłyszałam szum wody.
- Co cię tu sprowadza?
- Nie będę owijał w bawełnę... Kocham cię - powiedział, a kolana same ugięły się pode mną.
- Co ty pieprzysz Marc!
- Nie mogę o tobie zapomnieć!
- No to niestety musisz, bo ja kocham Neymara!
- Zostawi cię w końcu.
- Odwal się od nas! - podszedł do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Byłam zbyt zaskoczona, żeby zareagować. Pogłębił szybko pocałunek, ale nie dałam się. Odepchnęłam go i odeszłam na kilka kroków w tył.
- Nie mów, że nic do mnie nie czujesz - spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie czuję - powiedziałam cicho. Zacisnął pięści i wybiegł z domu. Było to trochę dziwne. Wszystko działo się tak szybko... Rozbolała mnie głowa. Usiadłam na kanapie i zaczekałam na Neya. Szybko się wykąpał i chodził teraz po domu w samych bokserkach.
- Coś się stało? - spytał gdy zobaczył moją minę. - Gdzie Marc?
- Zadzwonił mu telefon i wybiegł szybko - powiedziałam automatycznie. Nie mógł się dowiedzieć. Czy coś czułam do Marca? Nie... Chyba nie... Na pewno go nie kochałam. Moje serce należało do Neymara, ale Marc miał w sobie coś, co bardzo mi się podobało. Tylko nie wiem co...






























Rozdział taki ble... Wgl nie miałam pomysłu :(  Jest do dupy :/ Sorki, że tyle czekaliście, ale szkoła i wgl... Mam prośbę :D Nie pytajcie co godzinę kiedy rozdział xd Będzie, od razu poinformuję :)

sobota, 13 września 2014

Rozdział 4

             Czułam się dziwnie szperając po rzeczach Neymara, ale zawsze chciałam to zrobić. Przyznać trzeba było, że dom miał zadbany. Drzwi do jego pokoju były lekko uchylone. Walczyłam ze sobą, czy wejść do środka. Zrobiłam to. Zaparło mi dech w piersiach. Jego pokój był ogromny i urządzony inaczej, niż sobie wszyscy wyobrażali. Nie był piłkarski, wręcz przeciwnie. Gdybym nie wiedziała, kto tu mieszkał, na pewno stwierdziłabym, że to pokój jakiegoś biznesmena. Czarna pościel, meble... Ogólnie pomieszczenie było utrzymywane w ciemnych kolorach. Podeszłam do ogromnej szafy i otworzyłam ją. Przeszedł mnie dreszcz, gdy poczułam zapach Neymara. Tak, jakby stał obok mnie. Ale to było niemożliwe. Piłkarz był już pewnie w samolocie, a ja musiałam się w końcu skupić. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Davi przybiegł do mnie i wtulił się w moje nogi. Uśmiechnęłam się do niego i kucnęłam przy nim.
- Głodny?
- Bardzo - wyszczerzył się do mnie. Nie miał jeszcze kilku zębów, więc widok szczerbatka bardzo mnie rozbawił.
- Spaghetti? - pokiwał energicznie głową. - To siadaj - pomogłam mu usiąść na krześle i zabrałam się za przygotowanie obiadu.
- Kiedy tata doleci?
- Myślę, że za jakąś godzinkę będzie w Berlinie - uśmiechnęłam się do niego.
- Będę mógł obejrzeć mecz?
- No oczywiście - uśmiechnął się jeszcze szerzej. Następne minuty minęły w ciszy. Makaron ugotował się, przygotowałam sos. Mały oblizał się, gdy podałam mu talerz. Wziął kęs. Minę miał dziwną. - Smakuje? - spytałam niepewnie.
- Jest... pyszne! - krzyknął przy okazji podskakując na krześle. Ulżyło mi od razu.
- Cieszę się.
- Kto nauczył cię gotować?
- Trochę sama, ale głównie mama mnie uczyła - powiedziałam mniej entuzjastycznie.
- A gdzie jest? Została w Lizbonie?
- Nie Davi... Moich rodziców już nie ma... - miałam łzy w oczach, ale musiałam szybko się otrząsnąć.
- A gdzie są?
- Mieli wypadek... Jestem pewna, że są teraz w niebie - uśmiechnęłam się blado.
- Przykro mi - posmutniał.
- Ale to było dawno, żyjemy teraźniejszością - zabrałam od niego pusty talerz. - Chcesz jeszcze? - Kiwnął głową. Musiałam przyznać, że mały miał żołądek. Ja swojej porcji nie zjadłam, gdy on kończył drugą.
- Zjadłem - pokazał pusty talerz.
- To teraz możesz iść się pobawić w ogrodzie - szybko pobiegł, a ja w tym czasie zabrałam się za zmywanie naczyń. Zmęczona opadłam na kanapę i włączyłam telewizor. Na każdym kanale te same informacje:
"Bitwa najlepszych"
"Czy tym razem Barcelona wygra?"
"Co pokaże nam trio Neymar-Messi-Suarez?"
Westchnęłam. Piłka, piłka i jeszcze raz piłka... Nie minęło 15 minut, jak do domu wbiegł Davi. Naprawdę nie wiem, skąd on miał tyle energii...
- Co się stało?
- Zmęczyłem się...
- To chodź tu do mnie - zrobiłam mu trochę miejsca. Davi od razu wtulił się we mnie. - Tylko pilnuj czasu, bo za 4 godziny mecz.
- Dobrze.
Zasnęliśmy bardzo szybko. Miałam cudowny sen. Śniło mi się, że jestem żoną Neymara... Mamy piękne dzieci, dom... Czułam się kochana. Tak, jak nigdy. Obudził mnie Davi. Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem. Byłam pewna, że minęły minuty. Usłyszałam hałas z telewizora. Mecz. Szybko oprzytomniałam i zerknęłam na mój zegarek, 20:32.
- Tyle spałam?!
- Byłaś zmęczona - Davi przytulił się do mnie.
- Bez przesady, wszystko ok? Nie jesteś głodny ani nic?
- Nie - spojrzał na telewizor. - TATA! - krzyknął. Spojrzałam na ekran. Neymar. Szedł pewnie po murawie. Gdy kamera najechała na niego, uśmiechnął się szeroko i wysłał buziaka. Zrobiło mi się w środku tak ciepło... Składy. Nie interesował mnie skład Bayernu, więc nawet nie zwróciłam uwagi kto grał. W końcu Barcelona: Bravo, Alves, Alba, Bartra, Pique, Rakitić, Xavi, Iniesta, Messi, Suarez i Neymar. Skład marzenie, pomyślałam.
- Chodź tutaj - zawołałam Daviego do siebie. Sędzia rozpoczął mecz. Serce waliło mi jak oszalałe. Każdy odbiór lub stratę piłki przeżywałam bardziej niż zwykle. Łzy pojawiły się w 38 minucie, gdy Robben trafił do bramki. Mały też posmutniał. 1:0. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa. W przerwie szybko umyłam Daviego i wróciliśmy akurat na drugą połowę. Żadnych zmian ani w Berlinie, ani w Barcelonie. Kolejna załamka... Lewandowski na 2:0 w 61 minucie. Na całe szczęście w naszej drużynie gra Lionel Messi. To on zmienia wynik na 2:1 w 70 minucie. Na naszych twarzach pojawił się lekki uśmiech, który przerodził się w falę euforii w 87 minucie, gdy bramkę na 2:2 strzelił Suarez. Dogrywka. Siedzieliśmy skupieni na kanapie i mieliśmy zaciśnięte kciuki. Płacz Daviego, Neymar zostaje ostro sfaulowany przez Alabę, którego sędzia wyrzuca z boiska. Dramaturgia! Podbiegłam do małego i mocno go przytuliłam.
- Wszystko będzie dobrze - wyszeptałam mu do ucha. Pociągnął nosem i wrócił ze mną na kanapę. Neymarowi udało się wstać. Grymas na jego twarzy sprawił, że zaczął boleć mnie brzuch. Była 117 minuta.
Enrique przywołał do siebie piłkarza. Był bardzo zdenerwowany. Ney zaczął się z nim kłócić i wbiegł z powrotem na boisko lekko kulejąc. - Widzisz, już jest dobrze - starłam łzę z policzka Daviego. Neymar coraz bardziej grał pressingiem na obrońcach Bayernu. Zdziwiła mnie jego determinacja. Opłaciło się.
"GOOOOOOOOOOOOOOOOLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLL", zaczął krzyczeć komentator. Neymar okiwał wszystkich, nawet bramkarza i strzelił do pustej bramki. Zaczęliśmy skakać i krzyczeć wniebogłosy. Cieszynka Neya trafiła do mojego serca. Podbiegł do kamerzysty i powiedział bezgłośnie "Te amo Luisa y Davi". Końcowy gwizdek i łzy radości. Barcelona zwycięzcą LM... Zaczekaliśmy na podniesienie pucharu. Gdy transmisja skończyła się, odniosłam małego do łóżka. Zasnął od razu gdy przykryłam go kołdrą. Poszłam umyć się. Dobrze mi to zrobiło. Zimna woda, która spływała po moim ciele pomogła mi uspokoić myśli. Powiedział kocham was... czy nie? Może tylko mi się wydawało? Zakręciłam wodę i wyszłam spod prysznica. Założyłam dresy i poszłam do łóżka. Zamknęłam oczy, ale nie potrafiłam zasnąć. Cały czas miałam w głowie obraz Neymara. Nie spałam do trzeciej. Promienie słońca przebudziły mnie o 5:29. Załamana przewróciłam się na drugi bok. Usłyszałam pukanie do drzwi. Poprawka, walenie do drzwi. Szybko zbiegłam na dół. Serce strasznie mi waliło. Niepewnie otworzyłam drzwi i do domu wszedł Neymar z Bartrą. A właściwie wnieśli się wzajemnie. Byli zalani w trupa. Piłkarze w rękach trzymali butelki z szampanem. Spojrzałam załamana na mojego pracodawcę. Odstawił butelkę na szafkę i podszedł do mnie.
- Luisaaaaa, mooojeee koanie - zaczął mamrotać. Wyciągnął do mnie ręce, ale szybko się odsunęłam. Bartra szczerzył się do mnie w dziwny sposób, ale nie zwracałam na niego uwagi. - Jesteem mistrzeeeeeeeeem! - krzyknął.
- Neymarze da Silva Santos Juniorze - syknęłam i zmroziłam go wzrokiem. - Czy możesz łaskawie zamknąć się i nie budzić swojego syna? - spoważniał od razu. Zadzwoniłam po taksówkę, która zabrała Marca do domu, a ja próbowałam wciągnąć Neya do jego sypialni. Rzuciłam go na łóżko.
- Chodź do mnieee - powiedział.
- Jak wytrzeźwiejesz - zamknęłam drzwi i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Davi cicho usiadł koło mnie. - Co się stało mały? - przytuliłam go.
- Głodny jestem - ziewnął.
- To chodź - chwyciłam jego rączkę i poszliśmy do kuchni. Zrobiłam mu tosty, a sobie kawę. Z śmiechem na twarzy patrzyłam jak zajada śniadanie. Wzięłam łyka gorącej kawy i od razu poczułam się lepiej. Tak, jakbym spała 8 godzin, a nie 2. Mały zjadł wszystko i pobiegł jeszcze do łóżka, a ja położyłam się na kanapie. Włączyłam telewizor, przykryłam się kocem i zaczęłam się nudzić. Koło 10 usłyszałam ziewanie. Odwróciłam się i zobaczyłam Neya. Nalał sobie kawy i usiadł koło mnie.
- Moja głowa - jęknął.
- Nie dziwię ci się. Wróciłeś do domu tak spity, że chciałam cię wyrzucić. Potem, zacząłeś krzyczeć i dobierać się do mnie - otworzył szeroko oczy.
- Przecież ja nigdy...
- A jednak. Ale spokojnie, nie powiem, że mi się nie podobało.
- Ale jesteśmy mistrzami - wyszczerzył się do mnie.
- Jak noga?
- Lepiej.
- O co poszło z Enrique?
- Chciał mnie zmienić, ale się nie dałem.
- Opłacało się - przegryzłam wargę. Patrzył na mnie jak na ciastko. Przysunął się do mnie.Dotknął mojego policzka, zamknęłam oczy. Po chwili otworzyłam je z ogromną pewnością siebie.
- Mogę? - spytał zbliżając swoją twarz do mojej.
- Nie - odparłam stanowczo. Zatrzymał się i spojrzał na mnie smutno. - Musisz! - przyciągnęłam go do siebie. Wpił się w moje usta. Nasze oddechy miały ogromny problem z synchronizacją. Ney był spokojny w przeciwieństwie do mnie. Ogromnie podniecała mnie myśl, że mogę go teraz przytulić, dotykać, całować...
- Przepraszam za poranek - wysapał przy moim uchu.
- Jezu wybaczam - rzuciłam się na niego. Położyłam ręce na jego torsie. Położył mnie pod siebie i szybkim ruchem zdjął koszulkę. Moje dłonie powędrowały ku jego mięśniom. Delikatnie palcami zakreślałam kółeczka. Neymar położył swoje ręce na moich pośladkach. Zamarłam na moment, ale szybko oswoiłam się z nową sytuacją. Zjeżdżał z pocałunkami coraz niżej. Po szyi aż do... piersi. Jęknęłam z rozkoszy kiedy znalazł się tuż nad dekoltem. Przyciągnęłam go do siebie. Nasze wargi znowu się spotkały. I nie tylko one... Ney delikatnie wsunął swój język do moich ust. Niepewnie złączyłam nasze języki i od razu rozluźniłam się. Szybkim ruchem, przerywając na chwilę pocałunek, zdjął ze mnie bluzkę. Czułam jak zaczynają palić mnie poliki ze wstydu. Ale czułam się akceptowana przez Neya. Złożył pocałunek na moim brzuchu potem podbrzuszu... Spojrzał na mnie łobuzersko. Odpłynęłam do świata, z którego nie chciałam wraca. Coś trzasnęło za nami. Neymar odsunął się powoli ode mnie oblizując swoje nabrzmiałe wargi. Bałam się spojrzeć za siebie. Niepewnie mój wzrok powędrował do drzwi wejściowych. Stała tam Bruna. Wredny uśmiech nie schodził jej z twarzy. Piłkarz ubrał szybko koszulkę, zrobiłam to samo.
- Widzę, że szybko sobie nową szmatę znalazłeś - powiedziała.
- Po pierwsze, nie szmatę, po drugie, to nie twoja sprawa - warknął na nią.
- Bruna - usłyszałam pisk Daviego. Podbiegł do niej i mocno przytulił.
- Hej szkrabie - pocałowała go w policzek.
- Ney, ja już pójdę - powiedziałam cicho. Przeszłam chwiejnym krokiem obok ex Neymara. Założyłam buty i wyszłam z domu. Usłyszałam za sobą krzyki.
- Ty chciałaś do mnie wrócić?! - krzyknął Neymar i po chwili wybuchł śmiechem. Więcej nie słyszałam, byłam za daleko. Wróciłam szybko do domu brata. Drzwi otworzyła mi Isabel. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Sama? - spytała.
- Tak - odparła szybko.
- Musimy pogadać.

  
                                                                    




































A więc jest czwóreczka :) Muszę przyznać, że dziwnie mi się pisało xD 1/3 rozdziału wgl nie mogłam napisać, ale jak się rozpisałam, to się rozpisałam na dobre :D Mam nadzieję, że rozdział podobał się tak samo jak mi  :)




 


niedziela, 7 września 2014

Rozdział 3

           Nie miałam ochoty na nic. Ale musiałam normalnie żyć. Wstałam z łóżka i wzięłam jakąś sukienkę. Pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Podkrążone od zmęczenia i płaczu oczy widać było z daleka. Olałam to. Umyłam zęby, pomalowałam rzęsy, przejechałam usta błyszczykiem i wyszłam z łazienki. Zeszłam po schodach do kuchni i nalałam sobie duży kubek kawy. Piłam go w ciszy. Usłyszałam czyjeś kroki i zza framugi wyłoniła się postać Isabel. Uśmiechnęła się do mnie. Podałam jej kubek z gorącą cieczą.
- Podjęłaś decyzję? - spytała.
- Zostawię wszystko w rękach Boga - uśmiechnęłam się blado.
- Zobacz jak się dzisiaj będzie zachowywał. Może o wszystkim zapomniał - poklepała mnie po ramieniu.
- Dzisiaj nocuję u niego - spojrzała na mnie zdziwiona. - Pilnuję Daviego, Neymar do Berlina leci.
- No chyba, że tak - uśmiechnęła się od razu.
- Będę szła. Ucałuj ode mnie Daniela.
- To mogę ci obiecać - zaśmiała się. Założyłam trampki i wyszłam z domu. 6 czerwca... Gorąco jak w piekle. Starałam się jak najszybciej dojść do willi Neymara. Pobiłam swój rekord. Po 15 minutach byłam na miejscu. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Odczekałam trochę, po chwili zobaczyłam Neymara. Znowu zaparło mi dech w piersiach... On był piękny. Ten jego uśmiech... Zaprosił mnie do środka.
- Neymar... - zaczęłam gdy zajęłam miejsce na kanapie.
- To było cudowne - usiadł koło mnie i złapał mnie za rękę.
- Owszem, ale to się nie powinno wydarzyć.
- Dlaczego?! - spytał.
- Masz Brunę, synka, poza tym jestem dla ciebie za młoda.
- Nie mam już Bruny - odparł smutno. Puścił moją rękę i stanął koło ściany tyłem do mnie.
- Dlaczego?
- Rzuciła mnie. Tak po prostu. Wczoraj jak wybiegłaś... Przyszła i powiedziała, że to koniec. Okazało się, że ma innego - nie wiem dlaczego, ale poczułam ogromną potrzebę, by pomóc mu. Wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Niepewnie przytuliłam się do jego pleców. Pod wpływem mojego dotyku trochę się rozluźnił. Przymknęłam oczy i staliśmy tak przez kilka chwil. Nawet nie pamiętam jak Neymar odwrócił się i przytulałam się do jego klatki piersiowej. Znaliśmy się kilka dni, ale ja czułam, że on wie o mnie wszystko. Tak jakbyśmy byli przyjaciółmi od urodzenia. Tamtą dość intymną scenę przerwał Davi. Ukucnęłam do niego i pocałowałam w policzek. Mały pisnął i uciekł do ogródka. Wstałam i spojrzałam Neyowi prosto w oczy.
- Bardzo mi przykro - powiedziałam.
- Takie życie - westchnął. - Dziękuję.
- Taka moja praca - zaśmiałam się. Wyciągnął do mnie ręce. Niepewnie podeszłam do niego i przytuliłam. Oparł brodę na mojej głowie. - Spakowany?
- Tak mamo - zaśmiał się.
- Kiedy wracacie?
- Dzisiaj gramy, myślę, że jutro będę znowu w Barcelonie. I połóż Davida o 19 spać.
- Zwariowałeś? - odskoczyłam od niego. Patrzył na mnie zdziwiony. - Grasz finał i mały ma tego nie zobaczyć? Nigdy.
- Dobra, ale będziesz musiała sobie radzić z nim w nocy. A to bardzo ciężkie.
- Potrzebna do tego kobieca ręka - zaśmiałam się. - Przepraszam za wczoraj.
- Za co dokładnie? - usiedliśmy na kanapie.
- Uciekłam od ciebie...
- Domyślam się, że pierwszy raz nie?
- Tak - zaczerwieniłam się.
- Ale przyznam, że całujesz świetnie - puścił mi oczko. - Buraczek - zaśmiał się. Ukryłam twarz w rękach. Podpełzł do mnie i odciągnął je. Patrzył mi prosto w oczy. Przybliżał swoją twarz do mojej cały czas oglądając moje reakcje. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie wytrzymałam. Chwyciłam go za kark i przyciągnęłam do siebie. Nasze usta dopasowały się idealnie, oddechy zgrały się i nie musieliśmy co chwilę przerywać dla zaczerpnięcia tchu. Rękoma błądził po moim ciele. Delikatnie musnął moją pierś. Jęknęłam mu prosto w usta. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Zszedł z pocałunkami na szyję. I nagle... Ktoś wszedł do domu. Neymar tego nie usłyszał, ale ja nagle zesztywniałam. Przestraszona wpatrywałam się w przejście. Ulżyło mi gdy zobaczyłam anioła. Zaraz... Anioła?! Przecież to niemożliwe... A jednak. Przed nami stał wysoki brunet, o pięknych oczach, idealnej twarzy... Wybuchł śmiechem widząc moją konsternację. Neymar odwrócił się spięty, ale szybko rozluźnił się.
- No no no... Kogo ja tu widzę - zaśmiał się brunet.
- Marc kurde... Ile razy mam ci mówić, że masz pukać?!
- Dobra dobra. Przedstaw mi swoją nową koleżankę - puścił do mnie oczko. Zaczerwieniłam się.
- Luisa, to jest Marca Bartra. Kretynie, to jest Luisa.
- Miło mi poznać - powiedział szarmancko i pocałował mnie w rękę.
- Mi również - powiedziałam drżącym głosem.
- Gotowy? - spytał Neymar.
- A ty?
- Jak zawsze.
- To możemy iść na lotnisko.
- Dobra, czekaj w samochodzie - Marc pomachał mi i wyszedł z domu. - Przepraszam za niego. Ciągle muszę go uczyć manier - zaśmiał się. Podszedł do mnie i spokojnie zakończył nasz pocałunek. Odsunął się, a ja dalej miałam zamknięte oczy i cieszyłam się jak głupia. Neymar poszedł pożegnać się z Davidem i jeszcze raz pocałował mnie.
- Spróbuj przegrać - pogroziłam mu palcem.
- Dla ciebie strzelę bramkę Bayernowi.
- I tego się trzymaj - wybiegł z domu. A ja zostałam sama z małym. Zrobiłam nam obiad i zaczęłam chodzić po domu Neya.






















Doczekaliście się Marca Bartry w tym opowiadaniu! Rozdział napisany w rekordowym tempie, tylko w 2 godziny :D CUD! Zapraszam do komentowania :)

piątek, 5 września 2014

Rozdział 2

          Obudziłam się wypoczęta, jak nigdy wcześniej. Spojrzałam na zegarek, była 8:50. Miałam jakieś pół godziny na wyszykowanie się. Stanęłam przed szafą. Wyciągnęłam pierwszą lepszą bluzkę i przyłożyłam do siebie. Nie, za brzydka. Po 5 minutach cała szafa wylądowała na moim łóżku. Ja w ręce trzymałam piękną sukienkę. Zielona. Idealna na spotkanie z Neymarem. To znaczy... z "szefem". Jestem okropna. Poszłam do łazienki umyć się, potem w świetnym nastroju zeszłam do kuchni. Pogwizdując wzięłam jabłko z talerza i usiadłam przy stole.
- Co ty tak wcześnie wstałaś? - usłyszałam głos Isabel. Ziewnęła i pocałowała mnie w policzek.
- Wcześnie poszłam spać. Trochę głośno w nocy było - spojrzałam na nią roześmiana.
- Aż tak? - na jej twarzy pojawił się rumieniec.
- Spokojnie, mogło być gorzej - wybuchłam śmiechem.
- A ty skąd wiesz? Ty już coś?
- Nie - tym razem to ja się zarumieniłam. Miałam 17 lat i wtedy uważałam, że to wstyd być jeszcze dziewicą...
- Masz czas młoda - poklepała mnie po ramieniu. - Uwierz mi, nie warto się spieszyć.
- Dzięki Is - uśmiechnęłam się do niej i wstałam od stołu.
- Ładnie wyglądasz. Gdzie idziesz?
- Do pracy.
- Niech zgadnę, przystojny, samotny szef z dzieckiem?
- Bardzo przystojny, nie jest samotny i ma ślicznego synka.
- Kto to?
- A nie powiesz Danielowi? - pokręciła przecząco głową.
- Neymar - szepnęłam jej do ucha. Spojrzała na mnie zdziwiona. - A więc nie mogę się spóźnić - pościłam do niej oczko.
- Mała, uważaj na siebie - pogroziła mi palcem. Dałam jej buziaka i wyszłam z domu. Czerwiec w Barcelonie był bardzo ciepły. Miałam szczęście, że nie musiałam chodzić do szkoły. Jako wzorowa uczennica, przeskoczyłam klasy i miałam już za sobą maturę. Do domu piłkarza miałam jakieś pół godziny drogi szybkim krokiem. Nie musiałam się spieszyć, ale to robiłam. Chciałam jak najwięcej czasu spędzić z Neymarem. Miałam nadzieję, że Bruny nie będzie w domu... Podeszłam do jego drzwi i zapukałam niepewnie. Potem był widok, którego każdy może mi zazdrościć.
- Witaj - podał mi rękę. Był w samych szortach, więc ukazały mi się jego wspaniałe mięśnie. Zaparło mi dech w piersiach, ale szybko ogarnęłam się. Nie chciałam sprawiać wrażenie głupiej nastolatki.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się. Gestem ręki zaprosił mnie do domu. Mieszkanie Daniela było ładne... Ale to, co zobaczyłam u Neymara... To było coś pięknego. Dom, który każdy chce mieć...
- Co słychać? - zapytał, czym mnie trochę zdziwił. Okazał się przesympatyczną osobą, a nie sknerą z kasą. Usiadłam w salonie, piłkarz przyniósł mi szklankę soku.
- Wszystko dobrze -  odparłam nieśmiało. - A u ciebie?
- Coraz lepiej - zaśmiał się. - Jutro wyjeżdżamy na finał do Berlina, więc dopiero od jutra będziesz mogła się wykazać.
- A dzisiaj?
- Chcę pokazać ci dom, przedstawić mojego synka.
- A Bruny nie będzie?
- Nie będzie przez trochę - odparł sucho.- Poza tym chciałbym lepiej cię poznać - puścił do mnie oczko, zaczerwieniłam się.
- Nic ciekawego się nie dowiesz - zaśmiałam się nerwowo.
- Długo mieszkasz w Barcelonie?
- 2 dni.
- Serio? - spytał zdziwiony. - A szkoła?
- Matura zdana. Będę tutaj studiować.
- Poczekaj... Matura zdana? Jak?
- Typowy mózg ścisłowca. W Lizbonie znana byłam jako kujon - zaczęłam drapać skórki przy paznokciach.
- I chcesz pracować jako opiekunka?!
- Tylko żeby wyprowadzić się od brata i mieć za co opłacać studia.
- Po co wyprowadzać się od brata?
- W sumie nie ma potrzeby, jeśli nie ma narzeczonej, która mieszka z nim.
- I głośne wieczory? - kiwnęłam głową. Wybuchł niepohamowanym śmiechem. Usłyszałam kroki za sobą. Mały Davi przybiegł się przywitać. - Davi - próbował przestać się śmiać. - To jest Luisa. Będzie opiekować się tobą - wziął małego na ręce.
- Cześć Davi - syn Neymara uśmiechnął się do mnie.
- Polubił cię chyba.
- To dobrze.
Kilka godzin bawiłam się z małym. Kątem oka dostrzegłam, że Neymar ciągle mi się przygląda. Na początku czułam się niekomfortowo, ale z czasem... Podobało mi się to. Przystojny mężczyzna zwraca na mnie uwagę... Czas bardzo szybko leciał. Nawet nie wiem kiedy się ściemniło. Położyłam Davida spać i poszłam po buty. Ubrałam je i podeszłam do drzwi.
- Może zostaniesz na noc? - spytał.
- Nie mogę i nie powinnam.
- Dlaczego? - podszedł do mnie bliżej. Stałam odwrócona do niego plecami, ale czułam jego wzrok na moim ciele. Zadrżałam, gdy dotknął mojego ramienia.
- Brat będzie się niepokoił...
- Jesteś dorosła.
- Jeszcze nie.
- Ale bardzo dojrzała jak na swój wiek - wymruczał mi do ucha.
- Bardzo mi przykro - odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz w Neymarem. Szybko spuściłam wzrok.
- To mi jest przykro.
- Przepraszam... - ujął mój podbródek. Świat zwolnił. A moje serce zatrzymało się... Jego usta.... Takie miękkie i ciepłe. A ja? Nawet nie potrafiłam odwzajemnić jego pocałunku... Nikt mnie jeszcze... Ja nigdy się nie całowałam... Czułam się taka głupia, niedoświadczona... Pewnie porówna to do wszystkich jego pocałunków... W końcu mój umysł wyłączył się i oddałam się tej przyjemności. Gdy oderwaliśmy się od siebie dla zaczerpnięcia tchu, zobaczyłam, jak ten pocałunek na nas podziałał. Jego usta były nabrzmiałe, poliki czerwone, a w oczach widziałam dziwny błysk... Przełknęłam głośno ślinę i dotknęłam delikatnie swoich warg. Były ciepłe, czułam jeszcze smak Neya... Chciał ponowić pocałunek, ale wyrwałam mu się i wybiegłam z jego domu. Za bramą spojrzałam w stronę drzwi. Stał tam... Teraz na pewno uważa mnie za idiotkę, pomyślałam. Biegłam do domu płacząc. Pod domem musiałam się zatrzymać... Nigdy nie potrzebowałam odpoczynku od biegu, a teraz stałam pod drzwiami zdyszana.Wzięłam głęboki oddech i ostatkiem sił wbiegłam do domu. Skierowałam się do swojego pokoju. Trzasnęłam bardzo głośno drzwiami. Rzuciłam się na łóżko i usłyszałam szepty brata i Isabel. Ktoś zapukał.
- Mogę? - Daniel...
- Chcę rozmawiać z Isabel! - krzyknęłam i po chwili weszła do pokoju. Zamknęła drzwi i położyła się obok mnie.
- No mała, co on ci zrobił?
- Właśnie nic...
- Nie rozumiem... - podniosła się na łokciach i spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
- On... Ja się w nim zakochałam...
- A on ma inną?
- Niby tak... Ale chyba nie jest między nimi dobrze...
- Co chcesz zrobić?
- Właśnie tego nie wiem... - spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
- Mam pomysł... Niech się sprawa sama rozwiąże...
- Pocałował mnie - powiedziałam cicho.
- Ej - uśmiechnęła się. - Jak było?- spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Idealnie... Ale ja nigdy...
- Wiedział to, skoro to zrobił. Chciał być tym pierwszym - pocałowała mnie w policzek. - Teraz odpoczywaj, jutro też będziesz musiała go widzieć.
- Ale ja nie chcę...
- Serio? - spytała rozbawiona. Wyszła z pokoju nic więcej nie mówiąc. Miała rację. Oczywiście, że chciałam iść tam jeszcze. Bałam się jak cholera... Ale chciałam to zrobić. Chciałam stawić czoło Neymarowi i dogadać się z nim.

























Jak wrażenia po 2 rozdziale? :D Mam nadzieję, że się podobało :)