CZYTASZ? ZOSTAW KOMENTARZ ZE SWOJĄ OPINIĄ :3
Spojrzałam lekko zszokowana na Neymara, ale w głębi duszy poczułam ulgę. Ogromną ulgę. Brazylijczyk chwycił mnie za rękę.
- Przepraszam, czy skończyliście państwo miłosną scenkę? - spytał lekarz niecierpliwie. - Przypominam, że pani rodzi.
- O faktycznie - zaśmiałam się.
- Widzę, że pani lepiej.
- Zdecydowanie - uśmiechnęłam się.
- Chwilowo. Leki niedługo przestaną działać. Siostro, proszę zabrać naszą pacjentkę na salę porodową.
Pielęgniarka zabrała mnie na salę. Neymar został w tyle i rozmawiał z lekarzem. Nie słyszałam o czym, ale miał bardzo poważną minę. Doktor tylko pokiwał głową i uścisnął dłoń piłkarza, który szybko do mnie przybiegł.
- Co się stało? - spytałam trochę przestraszona.
- Nic Lu, wszystko w porządku - pocałował mnie w czoło, ale w jego oczach dostrzegłam lęk. Lekarz miał rację. Leki przestawały pomału działać, a mi znowu dokuczał ból. Po chwili byliśmy pod salą.
- Pan zostaje - zatrzymała go pielęgniarka.
- No chyba nie - odsunął ją od siebie.
- Jest pan pewien, że chce tam wejść?
- Tak jestem - powiedział zniecierpliwiony. Pielęgniarka spojrzała na mnie, a ja tylko pokiwałam głową. Weszliśmy na salę. Razem z siostrą poszłam przebrać się w szpitalną koszulę. Całe szczęście miałam na to siły, bo raczej nie chciałam rodzić w moich ulubionych dresach. Położyłam się na fotelu i niecierpliwie czekałam na lekarza.
- Gdzie on jest...
- Spokojnie Lu, zaraz przyjdzie - Ney podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę.
- Będziesz ze mną?
- Oczywiście - uśmiechnął się. Po kilku minutach przyszedł lekarz. Spojrzał na Neymara i kiwnął do niego delikatnie głową. Później zaczęły się najgorsze godziny w życiu. Ból był nie do zniesienia. Brazylijczyk bardzo dobrze udawał twardziela, ale szybko zrobił się blady i musiał usiąść. Lekarz chciał go wyrzucić z sali, ale on kurczowo trzymał moją rękę i ostrym wzrokiem mierzył lekarza. Byłam taka zmęczona... Ból coraz bardziej mnie przytłaczał, miałam wszystkiego serdecznie dosyć.
- Ostatni raz - powiedział lekarz. Miałam nadzieję, że po raz ostatni zmuszałam się do takiego bólu. Doktor mówił prawdę. Zdyszana i cholernie zmęczona wyczekiwałam tylko jednego. Tak. Nareszcie. Płacz dziecka rozniósł się po całej porodówce. Ney szybko nabrał kolorów i otworzył szeroko oczy.
- Chłopiec - powiedział cicho. - Piękny - w jego oczach dostrzegłam łzy. Tak bardzo chciałam, żeby malec był synem Brazylijczyka... Lekarz pokazał mi małego, ale szybko go zabrał. Zerwałam się z łóżka, ale Ney zatrzymał mnie.
- Gdzie go zabieracie?
- Spokojnie, tylko na rutynowe badania.
- Połóż się - szepnął do mnie Neymar i delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Zadzwonisz po Daniela i Marca? - kiedy wypowiedziałam jego imię zacisnął zęby. - Proszę... - wyszedł z sali, a ja odpłynęłam. Nie pamiętam co się działo. Może nawet lepiej?
Obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Byłam już w sali szpitalnej. Koło łóżka stał Ney i Daniel. Wyostrzyłam swój wzrok i delikatnie uśmiechnęłam się do nich.
- Gdzie Isabel? - spytałam Daniela.
- Jest z Veronicą na stołówce.
- A Marc?
- Niedługo przyjedzie - odparł ponuro piłkarz.
- Jak mały?
- Śliczny i wcale nie taki mały - zaśmiał się Daniel.
- Pośpij jeszcze - powiedział Neymar.
- Nie, musimy pogadać - spojrzałam przepraszającym wzrokiem na brata. Zrozumiał to i wyszedł z sali.
- O czym Lu?
- Czy mi wybaczasz?
- Myślę, że nie ma czego wybaczać. Tęskniłem. Tak bardzo tęskniłem Lu... - podniosłam się do niego i delikatnie pocałowałam. Brakowało mi jego smaku i zapachu...
- To nigdy się nie powtórzy Ney, obiecuję...
- Wiem skarbie.
- Tak się cieszę, że w parku się spotkaliśmy...
- Fart - zaśmiał się.
- Zaopiekujesz się nami? - spytałam całkiem poważnie.
- Głupie pytanie. Wiesz, że nie potrafię bez ciebie żyć. Bez was nie potrafię.
- Kocham cię... - do sali wszedł lekarz i podał Neymarowi kopertę. Brazylijczyk szybko wyciągnął sporą sumę pieniędzy i podał doktorowi. Transakcja szybko przebiegła i piłkarz wrócił do mojego łóżka. - Co to miało być? - spytałam zszokowana.
- Gdybym mu nie zapłacił, czekalibyśmy na to z miesiąc...
- Ale na co? - głowa mnie rozbolała, próbowałam wszystko zrozumieć.
- Na to - otworzył kopertę i szybko zaczął czytać informacje zapisane na kartce. Lekko się uśmiechnął i podał mi pismo. Ominęłam rzeczy niezrozumiałe mi i spojrzałam na liczby.
" 99,9% zgodności, test pozytywny "
- Ney, co to jest?
- To? To papier, który potwierdza moją tezę - powiedział ze łzami w oczach.
- Czyli?
- To jest "nasz" syn - wyraźnie podkreślił wyraz "nasz". Potrzebowałam chwili, żeby zrozumieć co właśnie mi powiedział.
- Czyli...
- Jesteśmy rodzicami - zaśmiał się i mocno wtulił we mnie. Do sali weszła moja rodzinka: Daniel i Isabel niosąca małą Veronicę.
- Co się tak cieszycie? - spytał Daniel. Podałam mu kartkę z testem na ojcostwo. Szybko przeczytał informację i uśmiechnął się. - No to gratuluję - poklepał Neya po ramieniu.
- O co chodzi? - spytała Isabel.
- Neymar... - zaczęłam, ale musiałam wziąć oddech. - Neymar jest ojcem - łzy poleciały mi po policzku. Atmosfera szybko się zmieniła. Była lekka i radosna. - A co z Marciem? Niepotrzebnie przyjedzie...
- Tak...
- Neymar... Co chcesz mi powiedzieć?
- W ogóle do niego nie dzwoniłem...
- Jak to? - krzyknęłam.
- Domyślałem się wyniku i napisałem mu SMSa, że nie jest ojcem - zaśmiał się.
- Zabiję cię... - do sali wszedł lekarz i wniósł naszego synka. Zamarłam, gdy podał mi go na ręce, ale instynkt macierzyński szybko zadziałał.
- Jak go nazwiemy? - spytał Neymar.
- Może Michael? Michael Daniel dos Santos - zaśmiałam się.
- Może być - pocałował mnie w policzek. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy jak prawdziwa rodzina. W sumie... Niedługo mieliśmy być rodziną. Odetchnęłam z ulgą, że tak potoczyła się ta sytuacja.
Doczekaliście się ostatniego rozdziału :) Ciężko mi to mówić, bo naprawdę spodobał mi się ten blog...
Ale mam nadzieję, że zrozumiecie moje postępowanie. Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła...
Brakowało mi czasu, a nie chciałam, żebyście czekali miesiąc na jeden rozdział. Poza tym, pomysły, które były na początku wypaliły się :/
Teraz planuję przerwę w pisaniu. Po epilogu na tym blogu robię sobie urlop :) Mam nadzieję, że uzbieram dużo dobrych pomysłów, które przerodzę w fajne opowiadania :)
Następny blog miał być o Alexisie, potem o Ramosie... Ale to wszystko może się jeszcze zmienić :)
Możliwe, że wszystko zacznę od nowa i do tamtych piłkarzy wrócę później :)
Jezu... Cudowne ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już prawie koniec :/
Boże, jak mi szkoda, że już kończysz tego bloga. Będzie mi go bardzo brakować </3 . Ale z niecierpliwością będę czekała na następne twoje blogi :) . Całkiem zrozumiałe jest to, że rezygnujesz z bloga dla szkoły, ale postaraj się do pisania wrócić, jak najszybciej. Będę czekać na twoje kolejne pomysły :3
OdpowiedzUsuńCudowny log *-* Szkoda że ostatni rozdział :(
OdpowiedzUsuńJejku cudowny *-* Niestety ostatni :( Powodzenia <3
OdpowiedzUsuńmały Neymarek, jej! :)))
OdpowiedzUsuńsłdko się kończy:)
szkoda, że to koniec, polubiłam te opowiadanie :((
czekam na epilog :((
miłego urlopu, owocnego w wiele pomysłów" :) :*
Ooooooooooo.......!
OdpowiedzUsuńNie wierzę.. <3
Ale żeś to zrobiła..
Szacun. To jest mega.
Neymar taki słodki i pewny :D xD
Nie mogę doczekać się Epilogu..
Szkoda że to koniec, ale no cóż.. Czekam na ostatni wpis BAJO.. ;*
P.S licze że wpadniesz do mnie na nowy i skomentujesz :*
Cudo *.* Słodko *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog <3
Szkoda, ze już koniec, ale mam nadzieję, że napiszesz blog o Ramosie :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział!<3
OdpowiedzUsuńI fajnie,że do Marca nie dzwonili.xD xD
Szkoda,że ostatni rozdział, ale no cóż.Szkoła.;)
Czekam na następne twoje blogi!♥
/ Omg
Świetny ! Szkoda że ostatni :'(
OdpowiedzUsuńsuper rozdział
OdpowiedzUsuńdobrze ze to sie tak potoczyło
http://neymaropowiadanie.blogspot.com/
Cudowny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń